Historia przemocy, Édouard Louis

„Tak więc kilka godzin po zdarzeniu, które w kopii doniesienia o popełnieniu przestępstwa – złożonego wpół i trzymanego przeze mnie w szufladzie – nazywa się usiłowaniem zabójstwa, opuściłem mieszkanie i zszedłem na dół”. Tak w polskim przekładzie rozpoczyna się Historia przemocy Édouarda Louisa, będąca fabularyzowanym przedstawieniem dramatu, jakiego doświadczył autor. Zapisem traumy, prób otrząśnięcia się z niej oraz poszukiwania odpowiedzi na pytanie „dlaczego?”.

Jest 24 grudnia. Édouard, narrator książki, wraca pieszo z kolacji u przyjaciół, gdy na paryskim Placu Republiki zaczepia go młody, przystojny mężczyzna. Pomimo początkowego oporu, Édouard, będąc pod wrażeniem urody nieznajomego, ulega jego namowom i zaprasza go do swojego mieszkania. Upojna noc kończy się dramatem. Reda, bo tak ma na imię nowopoznany kochanek, okrada Édouarda. Gdy ten domaga się zwrotu swoich rzeczy, Reda wpada w szał i go atakuje. Dusi go, grozi mu pistoletem, gwałci, po czym ucieka z jego mieszkania.

Większość zdarzeń poznajemy z trzeciej ręki. Édouard podsłuchuje siostrę powtarzającą swojemu mężowi to, co jej opowiedział i przytacza jej słowa czytelnikowi (mamy tu kilkukrotnie nawarstwioną narrację). Jednak kiedy relacjonuje najtragiczniejsze przejścia, Édouard mówi własnym głosem. Historia przemocy jest przejmującym świadectwem tego, co dzieje się w głowie ofiary seksualnej napaści. Kiedy Reda go gwałci, Édouard, pomimo bólu, próbuje się psychicznie odciąć od całej sytuacji, żeby przetrwać. Stara się nie krzyczeć, by nie drażnić napastnika, a nawet pomóc mu w osiągnięciu rozkoszy, żeby jak najszybciej zakończyć swoje cierpienie. Opowiada, jak w sytuacji zagrożenia życia czuł paraliżujący strach, odbierający mu racjonalność myślenia. Jak po wszystkim obsesyjnie szorował mieszkanie na kolanach i niemal zdarł sobie skórę pod prysznicem, żeby pozbyć się zapachu Redy, który wciąż na sobie czuł.

Édouard Louis pokazuje, jak krótka może być droga od seksualnej przyjemności do seksualnej przemocy. W podobny sposób można dać człowiekowi rozkosz, jak i skrzywdzić go na całe życie. Dla Louisa przemoc oznacza pozbawienie wyboru, niepozostawienie żadnej możliwości ruchu – nie tylko w sensie fizycznym. Przemoc to nadużycie władzy lub swojej pozycji dla wyegzekwowania od kogoś określonego zachowania wbrew jego woli.

„Składając zeznania w komisariacie, nie poznawałem już własnych wspomnień”

Édouard szybko przekonuje się, że ucieczka Redy nie oznacza końca przemocy. Zaskakuje go jednak, że doświadcza jej ze strony tych, od których spodziewa się pomocy.

Przyjaciele wymuszają na nim pójście na komisariat i złożenie zeznań, choć on wcale tego nie chce. Policjanci pozbawiają go możliwości skorzystania z psychicznego wsparcia przyjaciół, każąc mu składać zeznania bez ich obecności, tłumacząc się wymogami „procedury”. Zachęcają go też do opowiedzenia przebiegu zdarzeń własnymi słowami. Lecz gdy Édouard opisuje im, jak wełna szalika, którym dusił go Reda „zaciskała się na mojej szyi z suchym szelestem, od którego jeszcze teraz przechodzą mnie ciarki”, policjant zaczyna drwić. Policjantka zaś, zniecierpliwiona, każe mu zacząć zeznawać od początku, ale „nie w tak zupełnie chaotyczny sposób”.

Policjanci uparcie usiłują wtłoczyć opowieść Édouarda w określone ramy, wywłaszczając go z jego własnych słów. W Redzie, który był Kabylem, konsekwentnie chcą widzieć stereotypowego Araba – złodzieja i mordercę – by móc go wpisać w schemat zachowań „typu maghrebskiego”. To przemoc symboliczna, o której pisał francuski socjolog kultury, Pierre Bourdieu: narzucanie przez warstwy sprawujące władzę jedynych słusznych i prawomocnych znaczeń, interpretacji oraz wartości przy jednoczesnym dyskredytowaniu odmiennych poglądów.

Swoistego zawłaszczenia dokonują też wszyscy ci, którzy będą historię Édouarda opowiadać między sobą, interpretując ją po swojemu. Édouard dostaje tego próbkę, gdy podsłuchuje siostrę.

Zatem w jednej warstwie Historia przemocy to opowieść o tym, czego doświadcza ofiara – zarówno ze strony innych, jak i własnej głowy. Édouard żyje w strachu, jego zaufanie do świata zostało strzaskane. Czuje też wstyd, że zamiast uciekać, zachowywał się nieracjonalnie. Wydarzenia wigilijnej nocy wciąż rozgrywają się w jego głowie i nie może przestać o nich opowiadać. Inni zaś, nawet w dobrej wierze, próbują narzucić mu dalsze postępowanie, przez co Édouard cierpi – niezrozumiany, osaczony. Tam, gdzie szuka empatii, natrafia na bezduszne procedury.

To jest jeden aspekt tej książki. Drugi, to próby znalezienia wyjaśnienia, w których pierwsze skrzypce gra determinizm społeczny. I właśnie w tych miejscach Historia przemocy budzi moje wątpliwości.

„Nie przewidział, jak potoczy się sytuacja w najbliższych godzinach”

Édouard rozpaczliwie stara się zrozumieć to, co go spotkało. Analizuje zachowanie Redy i dochodzi do wniosku, że nie był on do końca odpowiedzialny za swoje czyny.

(…) Myślę, że jego postępowanie tamtej nocy – choć w niczym nie umniejsza to przemocy i całego tego koszmaru – było ciągiem działań po omacku, przypadków, wahań, bez premedytacji z jego strony, że zachowywał się jak ktoś, kto mozolnie próbuje się odnaleźć w nowej sytuacji (…). Lecz za każdym razem tkwił jak uwięziony w pułapce tego właśnie, co przed chwilą zrobił (…). Myślę, że każda decyzja podjęta tego wieczoru zarówno przeze mnie, jak i przez niego po chwili uniemożliwiała podejmowanie innych decyzji, każdy wybór niweczył ewentualne inne wybory (…) – im bardziej wybierał, tym mniej miał swobody.

Narrator zaczyna przejawiać deterministyczny pogląd na ludzkie postępowanie – które staje się trudnym do przerwania ciągiem decyzji wynikających z jednego wyboru dokonanego w danym momencie. Sam rozmyśla, co mogłoby się stać, gdyby nie zostawił roweru na Placu Republiki, gdyby wyszedł wcześniej lub później od przyjaciół… Takie dywagacje nieobce są żadnemu człowiekowi, któremu kiedykolwiek przytrafiło się coś wyjątkowo złego lub dobrego. Jednak Édouard idzie dalej. Dochodzi do wniosku, że czyn Redy jest zemstą za przemoc, jakiej ten doznawał od dzieciństwa. Potomek imigranta, wychowany wśród uprzedzonych Francuzów, w homofobicznej kulturze swojego ojca, musiał znosić upokorzenia i wypierać się samego siebie. Édouard twierdzi, że po spędzonej wspólnie nocy to dysonans poznawczy popycha Redę do przestępstwa.

Pożąda i nienawidzi własnego pożądania (…). Próbuje sobie wmówić, że zrobiliście to wszystko nie dlatego, że cię pożądał – to była strategia, żeby zrobić to, co ci teraz robi: że nie kochaliście się, tylko on cię okrada.

W oczach Édouarda, Reda nienawidzi go nie tylko dlatego, że jest gejem, ale dlatego, że on – oczytany Paryżanin, „czystej krwi Francuz, bez domieszek”- reprezentuje wszystko to, do czego Kabyl ma wdrukowaną odrazę. Édouard wychodzi poza to, co mogłoby być dobrym wyjaśnieniem psychologicznym i zaczyna tworzyć uogólnienia socjologiczne. Czy rzeczywiście są one zasadne w przypadku czynu Redy?

Historia z tezą

Louis próbuje doprowadzić czytelnika do konkluzji, że sposób postępowania człowieka jest zdeterminowany przez środowisko i kulturę, w jakich ten przebywa. Przytacza historię ojca Redy, który jako imigrant doznał wielu upokorzeń we Francji, by pokazać, że nienawiść to dziedzictwo Redy. Nawet jeśli świadomie by go nie przyjął, jest na nie skazany. Podobnie jak koledzy Édouarda z rodzinnej wioski, którzy powielają schematy zachowań swoich ojców i wujków, kończąc jako złodziejaszki bez perspektyw w zapadłej dziurze. Jak jego siostra i szwagier oraz inni mieszkańcy prowincji, którzy nie potrafią wyjść poza własne ograniczenia – mało tego, nawet nie zdają sobie sprawy z ich istnienia.

Dla autora determinizm społeczny i kulturowy jest niewidzialną warunkującą siłą, pchającą ludzi ku określonym wyborom, których nie potrafiliby racjonalnie wytłumaczyć. W ten sposób Édouard znajduje wyjaśnienie dla czynów napastnika – oraz dla przemocy wobec i ze strony imigrantów w ogóle. Reda jest ostatnim ogniwem w łańcuchu przemocy kulturowej i społecznej – wykutym z lat homofobicznej i ksenofobicznej dyskryminacji. Jest konsekwencją całej historii przemocy, która miała początek długo przed jego narodzeniem.

To pociągające wyjaśnienie i może dlatego Francja tak się zachwyciła książką Louisa. Historia przemocy być może przynosi im pewne wytłumaczenie ataków imigrantów podpalających samochody oraz konserwatyzmu mieszkańców prowincji. Czy to jednak tak dziwne, że obywatele, którzy są traktowani jak ludzie drugiej kategorii w końcu zaczynają walczyć o swoje? Czy determinizm jest tu dobrą odpowiedzią? I czy naprawdę można nim tłumaczyć czyny gwałciciela? Jak Édouardowi udało się zatem wyrwać spod wpływu tej destrukcyjnej siły i zmienić swoje życie?

Dla mnie Historia przemocy w swoim głównym założeniu jest z jednej strony uproszczeniem, a z drugiej – dopisywaniem nowej, ale nie oryginalnej filozofii do mechanizmów konfliktów społecznych. Z innej zaś – obranie takiej linii rozumowania zapewne jest najbardziej dostępnym dla Édouarda sposobem na uporanie się z traumą i zracjonalizowanie jej. 

„Obym ja taki nie był, obym taki nie był”

Historia przemocy przez pierwsze pięćdziesiąt stron całkowicie przykuła moją uwagę. Jednak początkowo fascynująca formuła narracyjna – strumień świadomości głównego bohatera przeplatany podsłuchanymi wypowiedziami jego siostry, szybko się dla mnie wyczerpała.

Opowieść siostry, która pamięta absurdalnie wiele szczegółów z tego, co wyznał jej Édouard, ze strony na stronę staje się coraz bardziej nieprawdopodobna i nużąca. Niewiarygodności całej sytuacji przydaje też fakt, że jedyny komentarz, na jaki stać mężczyznę, któremu żona opowiada, jak ktoś zgwałcił, okradł i próbował zamordować jej brata to zdawkowe, pojedyncze „mhm, mhm”. Przez cały czas trwania groteskowo długiej przemowy siostry, która wpada w dygresje z samą sobą, jej mąż nie odzywa się ani słowem. Nie wydaje ani jednego dźwięku świadczącego o poruszeniu tym, co słyszy. Édouard tłumaczy jego milczenie tym, że szwagier jest kierowcą tira i całe dnie spędza w trasie nie otwierając do nikogo ust.

Jednak to nie dziwaczność tej opowieści jest tym co budzi mój największy opór. Édouard z całą stanowczością potępia uprzedzenia policjantów i francuskiego społeczeństwa wobec imigrantów, czy też lekceważenie okazywane paryżanom przez mieszkańców prowincji, jednak sam nie postępuje szlachetniej. Gardzi swoją rodziną i wszystkimi mieszkańcami rodzinnej wioski, tym „przygnębiający[m] pejzaż[em] północnej Francji, od którego robiło mi się niedobrze”. Ze wszystkich sił próbuje być inny od ludzi, wśród których się wychował i podkreślać te różnice, tak żeby i oni je dostrzegali. I choć wstydzi się swojego zachowania, tłumaczy się sam przed sobą: „Nawet jeśli nie ma powodu do wstydu, masz prawo chcieć się odciąć, ale i tak czujesz się podle”.

Zestawienie prostego języka i przemyśleń Clary z elokwentnymi, a nierzadko egzaltowanymi komentarzami Édouarda do jej słów czyni z jej postaci smutną karykaturę prowincjonalnej ignorantki. Édouard koryguje wypowiedzi siostry tonem pełnym pogardliwego poczucia wyższości. Równocześnie zaś krytykuje ją w myślach, gdy ta pozwala sobie na protekcjonalne komentarze na temat zachowania Redy, czy brata. Wyniosłość okazywana przez Édouarda jest w porządku; Clary – już nie.

„Ofiarom przemocy powinno się pozwolić milczeć”

Historia przemocy stara się być po trochu wszystkim: osobistą opowieścią o traumatycznym zdarzeniu i jego skutkach, poszukiwaniem własnej tożsamości i porachunkami z rodziną, krytyką konserwatywnego francuskiego społeczeństwa oraz socjologiczną analizą źródeł przemocy. W efekcie dostajemy miszmasz, w którym poszczególne wątki są tylko zasygnalizowane, ale żaden z nich (oprócz osobistego wymiaru tragedii) nie zostaje dostatecznie pogłębiony.

Najsilniejsze wrażenie powieść wywiera w tych momentach, gdy Édouard mówi o tym, co go spotkało własnym głosem, odsłaniając swoje prawdziwe uczucia i nie próbując ubrać ich w filozoficzne uzasadnienia. Także wtedy, gdy beznamiętnym, rzeczowym tonem opowiada o gwałcie, starając się rozłożyć na czynniki pierwsze to, co się wtedy z nim działo – jak gdyby chłodna intelektualna analiza mogła mu pozwolić odciąć się od cierpienia, przestać je odczuwać.

Édouard Louis to pisarz z aspiracjami. Pozostając pod wpływem swoich dwóch przyjaciół-akademików: Geoffroy (de Laganserie, któremu dedykowana jest książka, znanego francuskiego lewicowego filozofa) oraz Didiera (Eribona, również filozofa, którego autobiograficzny Powrót do Reims [Returning to Reims] stał się punktem zwrotnym w pisarskiej karierze Louisa), próbuje uczynić ze swojej książkę coś znacznie większego, niż opowieść o tragedii, która go spotkała. Jednak jego spostrzeżenia, podawane w intelektualnym sosie, momentami trącą trywialnością.

Największą wartość Historii przemocy upatruję w przedstawieniu tego, na co narażona jest ofiara gwałtu – strach, powracające koszmary, poczucie niezrozumienia i osamotnienia w swojej udręce, zawłaszczanie prawa do własnej historii, konfrontację z bezdusznymi instytucjami. Książka Louisa pokazuje również, jakie intelektualne konstrukcje potrafi tworzyć człowiek, by uporać się z ogromem emocjonalnego i fizycznego cierpienia. By być w stanie żyć dalej.

 

Édouard Louis, Historia przemocy, przeł. Joanna Polachowska, Wydawnictwo Pauza, Warszawa 2018

(Wszystkie cytaty pochodzą z książki).

(Visited 729 times, 1 visits today)