Idący człowiek, Jirō Taniguchi

Talking Heads śpiewali kiedyś, trochę przewrotnie: „Heaven is a place where nothing ever happens”- niebo to miejsce, w którym nic się nie dzieje. W którym powtarzające się zwykłe rzeczy i czynności sprawiają wciąż taką samą przyjemność. Idący człowiek Jirō Taniguchiego to komiks (japońska manga), w którym… nie dzieje się nic. Ale jak pięknie się nie dzieje!

Napisałam „nie dzieje się nic” trochę przewrotnie, bo właściwie w Idącym człowieku wydarza się całkiem sporo, ale może być ciężko tak od razu to dostrzec. Przez pierwsze kilkanaście stron tego komiksu można się zastanawiać: o co tu chodzi? Gdzie jest akcja? Talking Heads śpiewają dalej: „Trudno sobie wyobrazić, że nic może być tak ekscytujące, że może być taką dobrą zabawą”. Pomimo spokojnej fabuły, ta manga naprawdę wciąga.

Bohaterem Idącego człowieka jest mężczyzna – może w średnim wieku, może po trzydziestce. Nosi okulary. Najprawdopodobniej pracuje w jakimś biurze. Mieszka z żoną w domu na przedmieściach japońskiego miasta. Pewnego dnia razem przygarniają psa. To jest wszystko, co o nim wiemy. Obserwujemy go bowiem tylko w jednej sytuacji – podczas spacerów po okolicy. Tu kryje się cała istota i urok tej mangi.

Zen codzienności

Bohater idzie i przygląda się światu – ludziom, roślinom, zwierzętom, niebu; zauważa detale krajobrazu. Patrzy uważnie i życzliwie, z otwartością na doświadczenia i małe zachwyty. Taniguchi pięknie portretuje pomijaną podszewkę codzienności. Te nieuchwytne detale, które dostrzegamy kątem oka, ale świadomie ich nie rejestrujemy. Park po drodze z pracy, gra światła w liściach drzew, rozbawione dzieci wracające ze szkoły… Dla bohatera uważne przyglądanie się im stanowi źródło małych, powszednich radości. Idący człowiek jest jak graficzna instrukcja mindfulness, w której obraz potrafi wyrazić więcej niż multum słów.

Idący mężczyzna korzysta z drobnych okazji, które podsuwa mu życie. Potrafi przystanąć i zachwycić się sikorką, uśmiechnąć się do nieznajomych, wysiąść na wcześniejszej stacji, skręcać w boczne uliczki. Z rozmysłem, ale w niewymuszony sposób, decyduje się na to, by prozaiczne doświadczenia go wzbogacały.

Nawet przypadkiem stłuczone okulary stają się pretekstem, by inaczej spojrzeć na świat – dosłownie i w przenośni. Bohater Taniguchiego nie jest biernym przedmiotem działań losu albo przypadkowym widzem. To on świadomie otwiera swój umysł. W każdej sytuacji, która go spotyka, nawet nieprzyjemnej, ma możliwość wyboru: irytować się z powodu rzeczy, na które nie ma wpływu (że upał lub że deszcz leje, a on nie ma parasola) albo skupić się na innych aspektach sytuacji i np. docenić gorącą kąpiel po ciężkim dniu. Przy czym jego postawa nie ma nic wspólnego z naiwnym optymizmem Pollyanny Eleanor H. Porter. Idący człowiek to po prostu carpe diem w japońskim wydaniu.

Wizualne haiku

Manga Jirō Taniguchiego ma bardzo minimalistyczny, a zarazem oniryczny klimat. Autor z dużą dokładnością oddaje najdrobniejsze szczegóły i niuanse – burzowe chmury, nocne niebo, refleksy na wodzie, detale budynków, cienie. W polskim wydaniu kreska jest delikatna i wygląda, jakby rysunki Taniguchiego – który odżegnywał się od cyfrowych ilustracji, wszystko mozolnie tworząc ręcznie – zostały dodatkowo zrenderowane. Większość plansz jest w odcieniach szarości i powiem szczerze, że mnie brak koloru bardzo odpowiada, pozwala bowiem skupić się na emocjach bohatera i uruchomić własną wyobraźnię.

Dla mnie Idący człowiek okazał się uspokajającą, przywracającą dobry nastrój lekturą. Jest to idealny komiks do powolnego czytania i uważnego oglądania; świetny, gdy potrzebujemy wyhamować lub podnieść się na duchu. Ma w sobie sporo z poezji – każde opowiadanie jest jak wizualne haiku. Ich bohater praktykuje pozytywną medytację w ruchu i osiąga małe zen codzienności.

Idący człowiek to ilustrowany podręcznik otwierania oczu. Towarzyszymy bohaterowi przez cztery pory roku i możemy mieć pewność, że gdy cykl zacznie się powtarzać, on znów będzie przeżywał zachwyt pierwszym śniegiem zimą i kwiatami wiśni wiosną. Będzie codziennie od nowa, świadomie czynił z życia powód do radości.

 

Jirō Taniguchi, Idący człowiek, przeł. Radosław Bolałek, Wydawnictwo Hanami, Warszawa 2017

(Visited 535 times, 1 visits today)