We wrześniu 2015 roku świat obiegło zdjęcie ciała trzyletniego Alana Kurdiego na tureckiej plaży. Chłopiec wraz z rodziną utonął podczas próby przedostania się przez Morze Śródziemne do Europy. Dla pary szwedzkich dziennikarzy zdjęcie to stanowiło impuls do wyruszenia na grecką wyspę Lesbos, by nieść pomoc uchodźcom. Nie podejrzewali wtedy, dokąd zaprowadzi ich ta decyzja. Co odkryją, gdy w następnym roku pojadą do Turcji, by zgłębić funkcjonowanie przemytu uchodźców i jak ta wiedza wpłynie na ich życie.
Łódź 370 autorstwa Anny Björk i Mattiasa Beijmo to emocjonalna opowieść o trzech kwestiach – fatalnej w skutkach morskiej przeprawie grupy uchodźców z Turcji do Europy, dziennikarskim śledztwie na temat ich losu oraz o psychicznych konsekwencjach mierzenia się z ludzkim dramatem.
„Mamy nadzieję, że dotrzemy do brzegu i wszystkie kłopoty będziemy mieli za sobą”
Łodzie odbijają od tureckiego brzegu niezależnie od pory roku. Rankiem 4 stycznia 2016 roku do Aymana dzwonił brat: „Proszę, nie jedź. Morze jest dziś niebezpieczne. Wierz mi, zostań”. Ale Ayman nie miał czasu. Musiał jak najszybciej dotrzeć do Niemiec, by pomóc swojej żonie i dzieciom wydostać się z Syrii. I tak miał wielkie szczęście, że udało mu się od razu kupić miejsce na przeprawie. Nocą, wraz z innymi uchodźcami, wsiadł na podstawioną przez przemytnika łódź.
„Łódź” to właściwie określenie na wyrost. „Łódź” to gumowy ponton z silnikiem na dziesięć osób, na którym tłoczy się pięćdziesięciu pasażerów. Pośrodku kobiety z dziećmi, na burtach samotni mężczyźni. Wszyscy modlą się, by jakoś dopłynąć na pobliską Lesbos. Wyruszając z tureckiego brzegu, widzą migoczące na wyspie światełka. Jakie mają szanse by tam dotrzeć przy złej pogodzie, na przeciążonym pontonie, w atrapach kamizelek ratunkowych i z innym uchodźcą w roli sternika?
Wiemy, jak skończy się ta historia. Setki razy słyszeliśmy w wiadomościach o podobnych, widzieliśmy zdjęcia przepełnionych dmuchanych łodzi. Fotografie tych, którzy dotarli do brzegu, oraz tych, którym się nie udało – zrobione po tym, jak ich ciała wyrzuciło morze. Ich twarze zlewają nam się w jedną. Jeden smagły mężczyzna obok drugiego, jedno kędzierzawe dziecko podobne do pozostałych. Co w ogóle wiemy o nich i ich drodze?
W książce Anny Bjork i Mattiasa Beijmo postaci z wiadomości zyskują imiona. To dzięki dwojgu dziennikarzy ze Szwecji pasażerowie łodzi 370, która zatonęła na Morzu Egejskim w nocy z 4 na 5 stycznia 2016 roku zostali zidentyfikowani. Dzięki nim dwojgu rodziny ofiar poznały prawdę o losie bliskich.
„Tam tonęli ludzie, a my spaliśmy”
Annę Björk i Mattiasa Beijmo dręczył fakt, że losem zatopionej łodzi nikt się nie interesował. Tureckie służby nie próbowały wyjaśnić okoliczności jej zatonięcia, ani zidentyfikować ofiar. Łódź 370 jest zapisem prywatnego śledztwa, które dziennikarze się podjęli, by ustalić, co się wydarzyło.
Autorzy nie są profesjonalnymi detektywami i takich nie udają. Ich śledztwo jest amatorskie i chaotyczne, prowadzone z dużym zaangażowaniem emocjonalnym oraz z narażeniem własnego bezpieczeństwa. Zdumiewa ich początkowa nieostrożność – nie kasują uzyskanych informacji z telefonów, nie tworzą zapasowych kopii plików i zdjęć na innych urządzeniach… Uczą się tego dopiero wtedy, gdy cudem unikają wpadki. Tymczasem władzom w Turcji podobno niewiele wystarczy, by oskarżyć kogoś o pomoc w przemycie ludzi. Równie łatwo jest się narazić prawdziwym przemytnikom. Im głębiej dziennikarze kopią, tym bardziej przekonują się, jak bardzo są nieprzygotowani do zadania, którego się podjęli.
Najtrudniejsze do poniesienia okazują się dla nich koszty emocjonalne. Nieustanny strach o własne bezpieczeństwo, szok spowodowany oglądaniem zdjęć topielców, wreszcie poczucie winy, od którego nie potrafią się uwolnić, gdy próbują spać w hotelu z dręczącą świadomością, że w tym samym czasie w morzu mogą tonąć ludzie. Łódź 370 pełna jest wzmianek na temat stanu psychicznego autorów, zwłaszcza Anny, która jest narratorką książki w częściach dotyczących śledztwa.
Mimo że czytanie o tym, jak ludzka psychika może nie podołać w konfrontacji z cudzym nieszczęściem jest bardzo pouczające, to wolałabym, żeby fragmenty te nie były integralną częścią książki, ale np. postscriptum do niej. Opowieści o rozpadzie związku Anny i Mattiasa pod wpływem stresu są szczere i pokazują, że reporter nie jest z betonu, ale jednocześnie momentami odciągają uwagę od głównego tematu, czyli historii pasażerów łodzi 370.
Historia ta zaś pełna jest strachu, rozpaczy i cierpienia. Autorom udało się odnaleźć trzy osoby, które przeżyły zatonięcie pontonu. Reportaż przeplatany jest ich fabularyzowanymi wspomnieniami z tamtej nocy. To najlepiej napisane i najmocniejsze fragmenty. Niełatwo jest czytać o rozpaczliwych próbach utrzymania się na powierzchni i powolnej śmierci w lodowatej wodzie, zwłaszcza dzieci. O ponawianych wiadomościach i telefonach z prośbami o pomoc do straży przybrzeżnej, pozostawianych bez odpowiedzi, czy o statku, przepływającym obok.
„Zdejmijcie buty i wylewajcie nimi wodę”
Lektura Łodzi 370 daje też wyobrażenie na temat tego, jak wygląda droga uchodźców do Europy. Nielegalny przerzut ludzi przez morze to zorganizowany biznes. W grę wchodzą duże pieniądze, a przemytnicy nie mają skrupułów. Uchodźcy komunikują się z osobami, którym się udało lub tymi, którzy ruszają w drogę do tego samego portu w grupach na Facebooku lub na WhatsAppie. Internet pozwala też nawiązać kontakt z z wolontariuszami, czy strażą przybrzeżną, gdy sprawy przybierają zły obrót. Niestety, nie gwarantuje, że pomoc nadejdzie.
Dzięki wiadomościom na WhatsAppie rodziny uchodźców śledzą niemalże na żywo, co dzieje się z ich bliskimi. Ale gdy ponton tonie, staje się to dramatycznym doświadczeniem. Wyobraźcie to sobie – móc odczytywać na bieżąco rozpaczliwe komunikaty od ukochanych osób, odpowiadać na nie i nie być w stanie udzielić żadnej realnej pomocy.
Prawdziwie historie zamiast beznamiętnych liczb
W Łodzi 370 najważniejszy jest osobisty wymiar syryjskiej wojny domowej i tzw. „kryzysu migracyjnego” w Europie, do którego konflikt w Syrii się przyczynił. Od początku wojny domowej z Syrii uciekło już około 6 milionów osób, z czego większość – 3,3 miliona – zatrzymała się w sąsiedniej Turcji. Przy czym są to dane dotyczące jedynie zarejestrowanych uchodźców. I choć liczba przybywających do Europy znacznie spadła od szczytu w 2015 roku, UNHCR podaje, że w pierwszej połowie 2018 roku drogą morską do UE próbowało się przedostać 51,5 tysiąca osób z różnych krajów. Do dnia publikacji tego tekstu, czyli do połowy lipca 2018 roku, według szacunków UNHCR, podczas tej drogi zatonęło lub zaginęło ponad 1400 osób.
Autorzy Łodzi 370 kreślą polityczne tło początków kryzysu, pokazując, jak uchodźcy stali się dla rządu Erdoğana kartą przetargową w rozmowach z Unią Europejską. Po lekturze ich obserwacji nasuwa się wiele pytań na temat działań podejmowanych i zaniechanych przez różne instytucje oraz prowizorycznych rozwiązań europejskich rządów. Podobnie jak w Chłopczycach z Kabulu Jenny Nordberg, również w tej książce słychać skargę na indolencję organizacji międzynarodowych.
Jednak jej podstawowe przesłanie jest takie, że wszystkie te wielkie liczby są niczym innym, jak sumą jednostkowych dramatów. Główni bohaterowie reportażu – pasażerowie łodzi 370, jak Ahmed, Nasser, Dija, Ayman, mała Lamis i jej rodzeństwo oraz ich ojciec Rabiaa, czekający na nich Niemczech – to prawdziwe osoby, z własną historią, marzeniami, rozterkami i powodami, które zmusiły ich do opuszczenia swojego kraju. Jest to przekaz skonstruowany inaczej niż medialne doniesienia.
Choć Łódź 370 jest często chaotyczna, bardzo emocjonalna i pełna osobistych wynurzeń autorów, to w poruszający sposób pokazuje dramat człowieka, który decyduje się na podjęcie trudnej, ryzykownej i kosztownej drogi, by zapewnić bezpieczeństwo sobie i swojej rodzinie, a zamiast tego znajduje śmierć. To jeden z tych reportaży, w którym bardziej od tego, jak jest napisany, liczy się to, o czym opowiada. Dla Anny Björk i Mattiasa Beijmo najstraszniejsze okazuje się zmierzenie z faktem, że ludzki los i śmierć mogą nikogo nie obchodzić. Dla czytelnika również.
Anna Björk, Mattias Beijmo, Łódź 370. Śmierć na Morzu Śródziemnym, przeł. Irena Kowadło-Przedmojska, Agora, Warszawa 2017
(Wszystkie cytaty pochodzą z książki)