Robicie podsumowania? Wybraliście już swoje najlepsze książki 2017 roku?:) Trudno mi uwierzyć, że kończy się kolejny rok, bo przecież tyyyle jeszcze chciałabym zrobić i przeczytać! Ale nie narzekam, bo był to jednak rok książkowo udany. Przeczytałam sporo dobrych, zmuszających do myślenia tytułów. Niektóre zagrały na moich emocjach, inne wytrąciły mnie z posad dobrego samopoczucia i mentalnego dobrobytu, za co jestem wdzięczna ich autorom. W moim subiektywnym podsumowaniu znalazły się najlepsze książki 2017 roku, kilka najgorszych oraz garść innych czytelniczych przemyśleń.
Najlepsze książki 2017
W kategorii „najlepsze książki 2017 roku” umieściłam tytuły, które przeczytałam w tym roku – co nie oznacza, że w tym samym roku zostały wydane. Są to różnorodne pozycje, stąd kilka podkategorii.
Za skuteczne wyrzucenie ze strefy komfortu, otworzenie oczu na sprawy, o których nie miałam pojęcia oraz za wagę podejmowanych tematów – reportaże:
Justyna Kopińska – Polska odwraca oczy
Artur Domosławski – Wykluczeni
Martín Caparrós – Głód
Innym reportażem, który wzbudził mój gniew, niedowierzanie i smutek, i który wciąż mam w głowie są Chłopczyce z Kabulu Jenny Nordberg.
Moim odkryciem roku jest Ota Pavel. Od kilku lat zabierałam się do przeczytania jego książek jak pies do jeża. W tym roku w końcu sięgnęłam po jego prozę i… przepadłam. Takiej subtelności i wrażliwości w literaturze mi brakuje. Literacki język Pavla jest niewymuszony, a jego bezpretensjonalne piękno zostało wspaniale oddane przez tłumaczkę Justynę Wodzisławską oraz tłumaczy Andrzeja Czcibora-Piotrowskiego i Józefa Waczkowa. Muszę jednak wyznać, że Bajka o Rašce i inne reportaże sportowe bardziej ze mną współgrały niż Śmierć pięknych saren.
Książką, która wzbudziła we mnie wiele emocji było Jak pokochać centra handlowe Natalii Fiedorczuk. Jej zbiór ma większy ciężar emocjonalny, niż wartość literacką, ale obnaża prawdę taką, jaka jest, bez lukrowania.
Ze względu na nieokiełznaną wyobraźnię autorów oraz stawiane przez nich pytania o istotę człowieczeństwa za najlepsze książki 2017 mogę też uznać Historię twojego życia Teda Chianga oraz Middlesex Jeffreya Eugenidesa.
Zaskoczeniem roku była Simona Anny Kamińskiej. To naprawdę bardzo dobrze napisana i zilustrowana biografia. Moje zaskoczenie wynika przede wszystkim z obrazu głównej bohaterki, jaki się z niej wyłania, a który przed lekturą książki Kamińskiej był w mojej głowie niepełny. Zostałam fanką wytrwałości Simony w pokonywaniu życiowych przeszkód.
Najgorsze książki 2017
Książek, które mnie rozczarowały nie było zbyt dużo, ale nie chciałabym się tutaj nad nimi za wiele rozwodzić, bo, jak powiedział Mark Twain, „rozczarowania trzeba palić, a nie balsamować”. Tegorocznymi zawodami okazały się:
Dysforia Marcina Kołodziejczyka,
Angole Ewy Winnickiej,
Podróżowanie z Beniaminem Martina Vopěnki.
O Kolekcji nietypowych zdarzeń Toma Hanksa nawet nie wspominam. Z jednej strony, aż tak wiele się po niej nie spodziewałam, a z drugiej, mimo wszystko, zawiodłam się. Moje rozczarowanie wynika w dużej części z sympatii dla aktora, któremu być może zawiesiłam poprzeczkę zbyt wysoko? W końcu nie można być dobrym we wszystkim.
Przyznam się jeszcze do tego, że porzuciłam w połowie najnowszą książkę Zadie Smith – Swing Time. Zupełnie nie mogłam się w nią wciągnąć, bo podczas czytania ciągle towarzyszyło mi wrażenie „poprawności”. Miałam wciąż poczucie, że napisała ją osoba po kursie kreatywnego pisania – „poprawnie” dawkująca zwroty akcji i napięcie oraz tworząca bohaterów według jakichś podręcznikowych reguł, określających „jak pisać ciekawie”. Efekt? Szkolny. Po autorce genialnych Białych zębów naprawdę obiecywałam sobie więcej.
Niespodzianka roku
… to magazyn Non/fiction. Nieregularnik reporterski. Startupowy, niezależny, dziennikarski projekt, który doszedł do skutku dzięki akcji crowdfundingowej, a którego efekt finalny zasługuje na szczere gratulacje. Cieszę się, że mogłam dołożyć swoją cegiełkę do jego powstania i z niecierpliwością czekam na przyszłoroczną prenumeratę.
Poza tym…
Miałam przyjemność uczestniczyć w pierwszym festiwalu reportażu MiedziankaFest, z którego napisałam relację.
Przeczytałam też kilkanaście książek, o których nie pisałam na blogu. Spośród nich zdecydowanie warte wspomnienia są:
Za ścianą Sarah Waters – zakazany romans dziejący się na początku XX wieku, który przeradza się w gorące uczucie, by nieoczekiwanie zamienić się w kryminał. Najważniejsza jest jednak subtelna tkanka uczuć i iście werterowskie cierpienia głównych bohaterek.
Wszystko, co lśni Eleanor Catton – astrologiczna powieść z rozmachem o nowozelandzkiej gorączce złota w oparach opium, na szczęście bardziej wciągająca niż nużąca. Podczas czytania, podobnie jak przy Swing Time, towarzyszyło mi lekkie wrażenie „poprawności”, które nie było do końca nieuzasadnione. Po skończonej lekturze doczytałam, że zanim zadebiutowała, Catton ukończyła kilka kursów dla aspirujących pisarzy. Co nie zmienia faktu, że jest to solidna, przemyślana powieść z nieoczekiwanymi zwrotami akcji.
Trzy powieści graficzne / komiksy: Kroniki jerozolimskie Guya Delisle, Kurczak ze śliwkami Marjane Satrapi oraz Wampir Joanna Sfara. Każdy z nich jest inny i każdy szczerze polecam.
W nowym roku zamierzam zaś napisać o następujących książkach, które przeczytałam jeszcze w 2017 (edit: pod linkami recenzje):
- Obwód głowy Włodzimierza Nowaka;
- Szóste najmłodsze i inne opowiadania Józefa Hena.
Większość książek, które przeczytałam udało mi się wypożyczyć. Wśród nich znalazły się tytuły, na których najbardziej mi w tym roku zależało (jak np. Głód Caparrósa), co wielce mnie cieszy, ponieważ stawiam na minimalizm w moich książkowych zbiorach. Około 80% przeczytanych przeze mnie książek pochodziło z biblioteki. Można? Można.
Poza tym, bardzo cieszę się, że w tym roku rozpoczęłam projekt Slow Reading. Mimo że blog istnieje dopiero kilka miesięcy, został przez Was doceniony i liczba czytelników systematycznie rośnie. Cieszę się, że idea, jaką prezentuje Slow Reading, znalazła oddźwięk. Że osób, które chcą czytać w swoim tempie i niekoniecznie według listy bestsellerów, za to uważniej i bardziej świadomie jest więcej – i że możemy się wirtualnie poznawać! Dziękuję Wam za wszystkie ciekawe rozmowy tutaj, na Facebooku i na Instragramie i mam nadzieję na więcej w nowym, zaczytanym roku 2018 🙂