Napisać powieść zwięzłą i nieprzegadaną jest sztuką. Opowiedzieć w ten sposób o przemocy w rodzinie – sztuką jeszcze większą. Pisząc o cierpieniu dzieci łatwo jest popaść w patos, egzaltację i schematy. Daniel Magariel zręcznie unika tych pułapek. Jego debiutancki Nasz chłopak to esencjonalna proza o dużej sile rażenia. Autor trzyma historię w ryzach i choć liczy ona niewiele stron, przy jej lekturze serce podchodzi do gardła.
„Rodzina jest najważniejsza”
Klimat Naszego chłopaka nakreśla otwierająca scena, w której ojciec manipuluje synem, by uzyskać od niego wyznanie, że matka go uderzyła. Emocjonalnym szantażem zmusza go do sfabrykowania dowodów pobicia, które będą jego bronią w „wojnie”, jak nazywa rozwód. Z obawy przed tym, że tata i starszy brat mogą go opuścić i pozostawić z matką, chłopiec wielokrotnie okłada się po twarzy. Zdjęcia muszą wyglądać wiarygodnie.
Nasz chłopak w bolesny sposób pokazuje rozpad rodzinnych więzi z dziecięcej perspektywy. Narratorem powieści jest dwunastoletni młodszy syn, który początkowo niewiele rozumie z tego, co dzieje się w rodzinie i nie jest w stanie krytycznie spojrzeć na zachowanie ojca. Przede wszystkim panicznie boi się go rozczarować. Ojciec nie zna litości dla tych, którzy postępują nie po jego myśli. W powracających retrospekcjach dowiadujemy się, w jak paskudny sposób traktował niespełniającą jego oczekiwań żonę.
Powieściowy ojciec to zręczny manipulator, całkowicie dominujący nad rodziną. Cokolwiek zrobił matce, chłopcy szczerze wierzą, że na to zasłużyła. Sami za to mają być przedłużeniem jego woli. Ojciec w jednej chwili zapewnia synów o swojej miłości, by w następnej obrzucać ich wyzwiskami i zastraszać. Przekonuje braci, że łączy ich wyjątkowa więź, a jednocześnie nastawia ich przeciwko sobie, żeby móc sterować ich zachowaniem. Ma obsesję na punkcie sprawowania kontroli i nie waha się użyć siły, by wyegzekwować posłuszeństwo. Jednak w miarę jak akcja powieści się rozwija, a on po wygranej „wojnie” wraz z synami przenosi się z Kansas do Albuquerque, sprawy wyślizgują mu się z rąk. Im mniej panuje nad swoim życiem i wychowaniem dzieci, tym bardziej agresywny i nieprzewidywalny się staje.
„Gram w twojej drużynie. Wybrałem ciebie”
Czytając tę książkę, czułam przede wszystkim narastające przerażenie. Daniel Magariel nie potrzebuje wielu słów, by oddać atmosferę osaczenia i zagubienia, w jakiej żyją chłopcy. Młodszy syn nieustannie miota się pomiędzy strachem przed odrzuceniem przez ojca, pragnieniem zyskania jego uznania, a miłością do brata i chęcią pozostania lojalnym wobec niego. Dodatkowo targają nim wyrzuty sumienia, że dopuścił się zdrady wobec matki.
Jednocześnie zaś rozpaczliwie chce wierzyć w kolejne kłamstwa taty. Niewiele mu bowiem pozostaje, gdy wraz z bratem przekonują się, że nie mogą liczyć na realną pomoc żadnego dorosłego. Tragizm tej sytuacji staje się jeszcze większy, gdy uświadamiamy sobie, o wiele wcześniej niż bohater, że jego ojciec jest poważnie uzależniony od narkotyków. Naiwna dziecięca wiara w to, że jeszcze wszystko może się ułożyć, łamie serce.
W życiu każdego dziecka przychodzi jednak taki moment, kiedy dystansuje się ono od swoich rodziców i kwestionuje ich decyzje. Powieściowy ojciec daje swoim synom wszelkie powody ku temu, by go znienawidzili. Przemiana małoletniego bohatera jest długotrwała i naznaczona cierpieniem. Jednak o wiele bardziej niż przemoc, której doświadcza ze strony ojca, boli utrata zaufania do niego. „Drużyna”, którą synowie mieli stanowić razem z ojcem okazuje się fikcją. Bycie „jednym z chłopaków” w rzeczywistości sprowadza się do ślepego posłuszeństwa wobec samca alfa.
„Tak się zostaje jednym z chłopaków”
W tej powieści wszyscy są poranieni, a jednocześnie krzywdzą i zawodzą innych. Na swój sposób każdy z bohaterów książki Magariela jest tragiczny – również ojciec, uwięziony we własnym, prywatnym piekle. Narzuca synom swoje chore rozumienie lojalności, którą bezwzględnie egzekwuje.
Nasz chłopak pokazuje, czym jest toksyczna męskość w maczystowskim wydaniu. Ojciec wymusza na synach uległość słowami: „myślałem, że jesteś nasz”; „myślałem, że jesteś jednym z chłopaków”; „przysięgnij”. Dla niego kanon postępowania chłopaków jest jasny. Chłopaki przede wszystkim trzymają się razem. Obojętnie, co by się nie działo, masz się opowiedzieć za drużyną i nie okazywać słabości. Słabość i zdrada (za które może być uznane cokolwiek) są surowo karane.
Bycie chłopakiem to też dobra zabawa bez konsekwencji. Chłopaki nie potrzebują matek, będą psuły frajdę, próbując wprowadzić jakieś swoje zasady. Jeśli ktokolwiek ma komuś mówić, co ma robić, to na pewno nie kobieta mężczyźnie. Za to, jeśli coś idzie nie tak, wina zawsze leży po stronie kobiety.
Powieściowy ojciec na zewnątrz zachowuje się jak typowy, władczy macho, wewnątrz jednak jest pogubionym narkomanem, pragnącym uznania, podziwu i miłości. Od synów wymaga, posłuszeństwa, bo wydaje mu się, tylko w ten sposób może potwierdzić swoją wartość. Jednocześnie uporczywie odmawia dostrzeżenia jakichkolwiek swoich błędów.
Mistrz cięć
Nasz chłopak porusza bardzo wiele tematów: stereotypy męskości, przemoc w rodzinie, uzależnienie i jego konsekwencje dla najbliższych, toksyczna miłość, emocjonalne więzi dzieci z rodzicami, które tym trudniej przerwać, im bardziej ranią… Wszystko to na niecałych 150 stronach.
Daniel Magariel odsączył swoją prozę z tego, co zbędne, zostawiając samą gęstą materię. Momentami być może podszedł do zadania zbyt chirurgicznie, bo relacja narratora miejscami wydaje się zbyt wyważona jak na dwunastolatka. Efektem ustawienia ostrości na obezwładniającą relację chłopców z ojcem jest też to, że tożsamość synów określa tylko to, jak zachowali się w interakcji z nim lub sytuacji z nim związanej.
Pomimo tego, Nasz chłopak to powieść o wielkim ciężarze emocjonalnym. Czytając ją wielokrotnie łapałam się na tym, że wstrzymywałam oddech z obawy przed tym, co nastąpi. Tę książkę można szybko połknąć, ale później długo się ją trawi. Daniel Magariel dopracował swój debiut i w rezultacie powstał intymny, poruszający portret udręczonej rodziny.
Osobne wyrazy uznania należą się też Dobromile Jankowskiej, która wspaniale przełożyła wartki język powieści. Dzięki niej głosy bohaterów brzmią wiarygodnie, łącznie ze wszystkimi powiedzonkami, kolokwializmami i wulgaryzmami, a tempo oryginału zostało zachowane.
Daniel Magariel, Nasz chłopak, przeł. Dobromiła Jankowska, Wydawnictwo Pauza, Warszawa 2018
(wszystkie cytaty pochodzą z książki)
Na blogu znajdziecie także recenzje innych książek pokazujących różne relacje z ojcami:
- Legenda o samobójstwie, David Vann
- Śmierć pięknych saren, Ota Pavel
- Podróżowanie z Beniaminem, Martin Vopěnka
- Totalnie nie nostalgia, Wanda Hagedorn
- Awantury na tle powszechnego ciążenia, Tomasz Lem
- My, David Nicholls