Opowiadania bizarne, Olga Tokarczuk

Opowiadania bizarne Olgi Tokarczuk pokazują kunszt pisarki w tworzeniu frapujących, zróżnicowanych fabuł. Jednak historiom z tego zbioru najbliżej do filozoficznych przypowiastek, w których bardziej chodzi o stawianie pytań i poszukiwania, niż dawanie odpowiedzi. Trzeba przygotować się na to, że żadna satysfakcjonująca może się nie pojawić. Olga Tokarczuk zastanawia się nad kondycją świata, nad tym, dokąd zmierzamy i za czym tęsknimy, a te opowieści osobliwe służą za pretekst, by także czytelnika zaprosić do tych rozmyślań.

Natura, świętość i mit

Dziesięć odrębnych historii. Różne miejsca, inny czas, niepowiązani ze sobą główni bohaterowie. Nadworny medyk króla Jana Kazimierza, futurystyczne klony, postarzała badaczka realizująca swoje ostatnie zlecenie, religijny sługa, samotni mężczyźni i kobiety w poszukiwaniu sensu, nadziei, czasem duchów z przeszłości. Europa, Azja oraz miejsca nieistniejące na żadnej mapie.

Choć opowieści w tym zbiorze są tak różne, to łączą je charakterystyczne tokarczukowe tematy. W Opowiadaniach bizarnych pojawiają się zagadnienia, do których autorka często powraca w swojej twórczości: natura i człowiek w relacji z nią, starość, dawne mity, ugruntowane wierzenia, motyw podróży. Tokarczuk zwraca również uwagę na przyszłość nauki – granice poznania oraz potencjalne możliwości technologicznych ingerencji w ludzkie ciało i psychikę.

Zielone dzieci i Transfugium przedstawiają wizję pełnej symbiozy z przyrodą, wyrzeczenia się swojego człowieczeństwa na rzecz całkowitego, zatracającego związku z nią. W Górze Wszystkich Świętych starsza psycholożka wysłuchuje relacji na temat niszczenia środowiska naturalnego w Indiach. Jednocześnie poznaje prawdę o relikwiach ze szwajcarskiego klasztoru, który udziela jej noclegu. Szczątki świętych o wymyślnych imionach okazują się oszustwem sprzed wieków – przebiegłym sposobem Kościoła na zarobek. Sprzedaż świątyniom zmumifikowanych zwłok rzekomych męczenników miała zapewnić stały dochód finansowy Rzymowi oraz być sposobem na przyciągnięcie do kościołów wiernych, spragnionych cudów.

Wokół wielkiego pytania o to, czym są cud i świętość oraz dlaczego ludzie tak bardzo ich pragną – czyli do czego właściwie potrzebują religii – skonstruowane jest ostatnie, najdłuższe opowiadanie, Kalendarz ludzkich świąt. Ukazuje świat przyszłości, w którym ludzie, próbujący walczyć z zalewem plastiku, doprowadzili do innej katastrofy. Gdy pojawia się Monodikos, przybysz, którego mogą uznać za Boga i mogą obarczyć odkupieniem za własne grzechy, ochoczo korzystają z tej możliwości.

Kalendarz ludzkich świąt to genialna, choć dosłowna i bardzo fizyczna metafora chrześcijaństwa. Olga Tokarczuk porusza tu wiele wątków: religia jako opium dla mas i system społecznej kontroli, usprawiedliwienie dla okrucieństwa, czy rozgrzeszenie od odpowiedzialności. Religia jako remedium na problemy oraz informacyjny szum skomplikowanego świata (liczy się to, wzbudzi zainteresowanie Monodikosa). Tokarczuk zwraca reż uwagę na to, jak silna może być moc ślepo i bezmyślnie kultywowanych tradycji, przyzwyczajeń oraz odziedziczonych rytuałów.

Te ostatnie niekoniecznie muszą być związane z religią. W opowiadaniu jest taka scena, gdy główny bohater obserwuje grupę protestujących, którzy już dawno zapomnieli przeciwko czemu protestują (tak uważa bohater), ale wytrwale, każdego dnia, według ustalonego grafiku, przychodzą na most z zaklejonymi taśmą ustami, ponieważ odziedziczyli bunt.

Przypomina mi to trochę stary kawał o brytfannie, w którym córka pyta matkę, dlaczego zawsze trzeba obcinać mięso po obu końcach przed pieczeniem i słyszy, że kobiety w jej rodzinie zawsze tak robiły. Zwraca się więc z pytaniem do babci i odpowiedź jest podobna – tak robiła jej matka. Pyta w końcu prababcię, a ta mówi: „Nie wiem, dlaczego wy obcinacie. Ja obcinałam, bo miałam za małą brytfannę”.

Opowiadanie Tokarczuk ma wprawdzie dramatyczny, a nie komiczny wydźwięk, ale również pokazuje, że ludzie często zadowalają się pierwszym rozwiązaniem problemu, jakie znajdą, a potem dobudowują do tego złożoną mitologię.

Wokół cudu Monodikosa narasta cały kult – zestawy skomplikowanych rytuałów, świąt, słowem – kompletny rok liturgiczny. Po trzech stuleciach jest już rozbudowany na tyle, że jego podtrzymywanie wymaga sporo wysiłku i zasobów. Ile razy jeszcze Monodikos może dokonać cudu? Do ilu jeszcze można go zmusić?

Kalendarz ludzkich świąt pokazuje w pewnej mierze mechanizm powstawania i podtrzymywania religii oraz organizowania życia wokół niej – i robi to o wiele lepiej niż np. Siła Naomi Alderman. U Tokarczuk pojawia się autentyczna religijna żarliwość, którą przejawiają jednostki, ale sporo jest również cynizmu i wyrachowania, niezbędnych przywódcom, by mogli podtrzymywać masowe złudzenia. Kiedy pytanie o pierwotne motywy zanika, obrzędy religijne zamieniają się w bezrefleksyjnie powtarzane czynności. Kalendarz ludzkich świąt najbardziej ze wszystkich tekstów w zbiorze zmusza do zastanowienia się nad zasadnością tradycji i ugruntowanych przekonań, do zakwestionowania żelaznych prawd. Tutaj tylko nielicznym przychodzi do głowy pytanie „po co?”.

Uchwycić sens

Niech mi pani powie (…), czy nie wydaje się pani, że świat się zmienił? Że jakby – szukał słów – nie można go złapać?

Opowiadania bizarne traktują o poszukiwaniu sensów i znaczeń. Dogmaty i oczywistości w zmieniającym się świecie zostają wystawione na ciężkie próby. W niepewnych czasach niektórzy usiłują kurczowo trzymać się tego, co znane (Szwy, Przetwory) i tworzyć kotwice w postaci rytuałów, nawet pustych (Kalendarz ludzkich świąt). Inni z kolei próbują się adaptować, szukać nowego przewodnictwa, nowej wiary i rozwiązań (Serce, Transfugium). Co lepsze? Autorka nie wskazuje jednoznacznie. Nie ma bowiem gwarancji, że poszukiwania przyniosą upragnioną odpowiedź, a jeśli nawet – że będziemy w stanie ją pojąć (Serce, Zielone dzieci, Góra Wszystkich Świętych).

Czy wspólnota pomoże na niepokoje i zapewni stabilizację? Osamotnienie potrafi stać się najgorszym koszmarem człowieka (Prawdziwa historia), jak więc zapewnić sobie trwałość związków z innymi? W jednym z futurystycznych opowiadań, Wizycie, Olga Tokarczuk tworzy wizję wspólnoty doskonałej – rodzin składających się z idealnych duplikatów. Czy tym się kiedyś staniemy – pozamykani we własnych bańkach jedynych słusznych poglądów zaczniemy replikować samych siebie, raz, by uchronić się od samotności, i dwa – by osiągnąć perfekcję życia? Dokąd zaprowadzą nas postęp biotechnomedyczny i posthumanizm? Czy postludzie nie będą przypadkiem niczym innym niż zaawansowanymi, ulepszonymi kopiami, ale „odklejonymi od znaczenia [które] zostało w przeszłości”?

Centrum i rubieże

Jak widać, cała lawina pytań spada na człowieka po lekturze Opowiadań bizarnych. Każde z nich zapewnia doskonały materiał do rozważań i różnorakich interpretacji. Sprawia to dodatkowo fakt, że wiele z nich Olga Tokarczuk napisała w charakterystyczny dla siebie sposób przeplatając, podobnie jak w Biegunach, czy Domu dziennym, domu nocnym, jedne historie innymi.

W większości z nich występuje również motyw kręgów, orbit, czasem spirali. Rozwijającego i zwijającego się czasu, powtarzalności dającej (nierzadko złudne) poczucie bezpieczeństwa. Kręgów wiedzy otaczających centrum, które jest środkiem sensu i znanego świata, ku któremu wszystko ciąży, lub – wręcz przeciwnie – poza który można próbować wyjść, by dotrzeć do granic poznania. To przemieszczanie się nie musi mieć fizycznego aspektu, a jedynie duchowy.

Dla Opowiadań bizarnych można znaleźć wiele wspólnych mianowników, ale każde z nich jest też odrębną całością samo w sobie. Olga Tokarczuk potrafi przekonująco przemawiać głosami różnych bohaterów.

Uczciwie jednak trzeba powiedzieć, że poziom prezentowanych w zbiorze historii nie jest jednakowo wysoki. Całość układa się trochę jak sinusoida – opowiadania lepsze przeplatają się ze słabszymi, z mistrzowskim, w mojej ocenie, Kalendarzem ludzkich świąt jako bardzo mocnym zakończeniem. Warto sięgnąć po tę książkę, by trochę wytrącić się z posad, przemyśleć, kim jesteśmy i dokąd zmierzamy, co nami kieruje i dlaczego oraz w jaki sposób poszukujemy szczęścia – lub, w wersji minimum (a może to właśnie jest maksimum?), spokoju i stabilizacji. W jaki sposób próbujemy ułożyć się w tym świecie, który staje się coraz bardziej bizarny.

Może przyczyny mają naturę pyłu: pojedyncze cząstki są niezauważalne, lecz ich mnogość tworzy gęsty fatalistyczny tuman.

 

Olga Tokarczuk, Opowiadania bizarne, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2018

(Wszystkie cytaty pochodzą z książki).

 

(Visited 5 220 times, 1 visits today)