#Przeczytane – Luty 2021

Luty był bardzo przyjemnym czytelniczo i różnorodnym miesiącem. Największym zaskoczeniem było to, że wreszcie przekonałam się do audiobooków. Stwierdziłam, że zrobię małe podsumowanie moich lektur z końcówki zimy – zapraszam!

Z radością mogę stwierdzić, że luty odblokował mój zastój czytelniczy, który trwał od marca 2020. Coś tam czytałam w ciągu poprzedniego roku, ale tempo było ślamazarne, a lektury raczej z gatunku eskapistycznych (dużo fantasy, niewiele cięższych tematów). Winna oczywiście jest pandemia. W czasie pierwszego lockdownu (to chyba jest już oficjalnie nowe polskie słowo) kompulsywnie czytałam, ale… wiadomości. Podejrzewam, że nie byłam w tym jedyna. Przez kilka miesięcy nie byłam w stanie skupić się dłużej na lekturze – moja podświadomość była tak zaabsorbowana czymś innym, że pomimo różnych technik uważnego czytania nie udawało mi się wytrwać.

W lutym dość nieoczekiwanie nadeszła zmiana. Postanowiłam zaznajomić dzieci z Harrym Potterem (na ich prośbę zresztą) – ale gdybym miała im czytać nawet tylko pierwszy tom sama na dobranoc, to trwałoby to chyba dłużej niż Harry uczył się w Hogwarcie. Dlatego sięgnęłam po audiobook czytany przez Piotra Fronczewskiego. A potem jakoś poszło. Posłuchałam następnie innego audiobooka dla siebie i zanim się obejrzałam, znów zaczęłam czerpać radość z opowieści.

Audiobooki

Audiobooki okazały się moim osobistym odkryciem tego miesiąca. Dopiero teraz zdołałam się do nich w pełni przekonać. Wcześniej miałam kilka podejść do tej formy „czytania”, jakoś tak się jednak działo, że albo irytowali mnie lektorzy, albo miałam pecha do kiepskich książek. Zmieniłam język na angielski (testując przy okazji flagową usługę skandynawskiego Bonniera, czyli BookBeat, który w Polsce jest obecny od czerwca 2020) i wreszcie odkryłam przyjemność, jaką daje poznawanie książki w formie słuchanej.

Kolejność przedstawionych poniżej pokrótce lektur jest chronologiczna. Zaznaczyłam, które z nich poznałam w oryginale, ale podpowiadam też, gdzie znaleźć polskie wydania.

Harry Potter i kamień filozoficzny – J.K. Rowling
  • Audiobook w interpretacji Piotra Fronczewskiego, przeł. Andrzej Polkowski, Pottemore Publishing 2018, pierwsze polskie wyd. książkowe: Media Rodzina, 2000

Czy po ponad 20 latach od pierwszego wydania możemy już oficjalnie mówić, że Harry Potter jest klasykiem? Nie jestem #potterhead – Harry nie towarzyszył mojemu dorastaniu, bo zanim ukazał się pierwszy tom, ja już dorosnąć zdążyłam, ale jest to jedna z tych książek, do których zawsze chętnie wracam, niezmiennie tkwiąc w bałwochwalczym podziwie dla kunsztu tłumacza. Cudownie było obserwować, jak moje dzieci zostają zahipnotyzowane przez historię Harry’ego. Osobną przyjemnością dla mnie było śledzenie, w jaki sposób autorka zastawia pułapki na czytelnika i prowadzi poszczególne wątki, gdy miałam już świadomość tego, jak zepną się one w kolejnych tomach i jak kończy się seria. Zaczął mi jednak przeszkadzać fat shaming Dudleya, na który może wcześniej nie zwracałam aż takiej uwagi. Piotr Fronczewski jest rewelacyjny w swojej interpretacji, ale miejscami niestety zgrzytała mi niewłaściwa wymowa angielskich nazw własnych i nazwisk (np. Wesley, Dursley, Yorkshire). Przepraszam, tak już mam.

Szklany hotel – Emily St. John Mandel
  • Audiobook w oryginale, czyt. Dylan Moore. Polskie wydanie: przeł. Paulina Braiter, Poradnia K., 2021

Znakiem rozpoznawczym Emily St. John Mandel stało się tworzenie „wielofabularnych” opowieści, w których poszczególne, mocno odległe od siebie wątki toczą się jednocześnie, by na koniec połączyć się w jakiś całkowicie nieoczekiwany sposób. Nie każdemu czytelnikowi/czytelniczce będzie to odpowiadać, bo w pewnym momencie wrażenie jest takie, że na tej imprezie za dużo jest już jedzenia na stołach, a jeszcze donoszą. Jest to jednak zabieg skuteczny o tyle, że przytrzymuje czytelniczą uwagę, bo człowiek chce się dowiedzieć, jak będzie wyglądać ostateczne rozwiązanie – choć nie dzieje się to bez szkody dla pogłębiania wątków. Mnie zakończenie historii Vincent – młodej outsiderki, która daje się przekonać znacznie starszemu milionerowi, by udawała jego żonę – nie do końca przekonało, po tym jak historia zaczęła obierać paranormalny kierunek. Z zainteresowaniem za to śledziłam cały wątek piramidy finansowej i tytułowego szklanego hotelu, enklawy bogaczy w odległym zakątku wyspy Vancouver. Każdy z bohaterów powieści zmaga się z przeszłością i emocjonalnymi problemami, najbardziej chyba Paul, przyrodni brat Vincent, któremu wciąż na drodze staje jego własne życie, odmierzane wyrzutami sumienia. Tłem są znaczące dla Zachodu wydarzenia z dwóch pierwszych dekad XXI wieku i autorka zręcznie je przedstawia.

Wszyscy powinniśmy być feministami – Chimamanda Ngozi Adichie
  • Audiobook w oryginale, czytany przez autorkę. Polskie wydanie: przeł. Agnieszka Sylwanowicz, Zysk i S-ka, 2017

Po kilku latach od publikacji polskiego wydania nadal boli mnie to, że tytuł książki o feminizmie jest męskocentryczny. Wolałabym chociażby wersję z “feminist(k)ami”. Esej nigeryjskiej pisarki nada się najbardziej dla kogoś, kto dopiero zaczyna kontestować patriarchat albo powinien zacząć to robić. Na pewno będzie to dobra książka na początek dla nastolatków; otwiera oczy bez pouczania. Osoby, które dłużej siedzą w temacie nie znajdą tam nowych wniosków, co niestety prowadzi też do smutnej konstatacji, że zmiany następują bardzo powoli, a droga do nich jest długa. O wiele za długa, ale nie można z niej zejść.

Eleanor Oliphant ma się całkiem dobrze – Gail Honeyman
  • Audiobook w oryginale w rewelacyjnej interpretacji Cathleen McCarron. Polskie wydanie: przeł. Magdalena Słysz, HarperCollins Polska, 2017

Pełna recenzja TUTAJ. Nie mogłam się oderwać od słuchania tej książki, w czym jest też ogromna zasługa lektorki, choć historia sama w sobie jest wielce intrygująca. Eleanor Oliphant jest neurotyczną, stroniącą od ludzi 30-latką, która od poniedziałku do piątku nie ma do roboty nic poza pracą, a weekendy spędza z mrożoną pizzą i wódką. Zakochuje się bez pamięci w muzyku, którego nawet nie zna i dla niego postanawia zmienić się w pociągającą kobietę.Te próby są komiczne, ale powieść ma drugie dno. W miarę, jak poznajemy lepiej przeszłość Eleanor i jej toksyczny związek z matką, robi się coraz mroczniej. To słodko-gorzka, pełna ironicznego humoru opowieść o zmaganiu się z samotnością, która ostatecznie daje nadzieję, ale na szczęście daleko jej od cukierkowych książek obyczajowych. Eleanor Oliphant… zaskakuje na wielu poziomach, polecam!

Dom Holendrów – Ann Patchett
  • Audiobook w oryginale czytany przez Toma Hanksa. Polskie wydanie: przeł. Anna Gralak, Znak Literanova, 2021

Kolejne już moje podejście do powieści Ann Patchett i ponownie – bez zachwytów. Polskie wydanie ukaże się w maju 2021. Zaczęłam słuchać audiobooka przede wszystkim dlatego, że narratorem jest Tom Hanks. Gdyby nie jego interpretacja, dodająca dramatyzmu, całość wypadłaby znacznie bardziej płasko. Właśnie taki mam kłopot z powieściami Patchett – jest poprawnie, ale historie, mimo potencjału, ostatecznie jak dla mnie są zaledwie letnie. Narratorem jest Danny, który relacjonuje życie jego i siostry w czasach, gdy mieszkali w pięknej i oryginalnej posiadłości na przedmieściach Filadelfii – tytułowym Dutch House – oraz później, gdy rodzinny dramat sprawił, że w młodym wieku pozostali bez wsparcia i bez domu, zdani tylko na siebie. Starsza siostra miota się między sprzecznymi uczuciami do dwóch kobiet – matki, która ich porzuciła i macochy, która odebrała im wszystko, co mieli. Danny jest enigmatyczny, nigdy do końca nie wiadomo, co nim kieruje. Opowieść toczy się przez kilkadziesiąt lat, poczynając od l. 40. Autorka jednak bardziej skupia się na opisach zdarzeń i samego domu, niż na charakterologicznym pogłębieniu postaci. Na duży plus za to są intrygujące zabawy z chronologią w narracji.

Seria Hotel Winterhouse – Ben Guterson
  • 3 tomy: #1 Hotel Winterhouse (przeł. Anna Anita Wicha, 2018), #2 Sekrety hotelu Winterhouse (przeł. Katarzyna Mironowicz, 2019), #3 Zagadka hotelu Winterhouse (przeł. Maciej Nowak-Kreyer, 2020), wyd. Dwukropek

11-letnia Elizabeth zostaje dość niespodziewanie wysłana z domu wrednego wujostwa na ferie bożonarodzeniowe w luksusowym hotelu. Hotel to magiczne miejsce – ponad stuletni budynek, zarządzany przez ekscentryczną rodzinę oraz miejsce produkcji Flurszenów, czyli najlepszych słodyczy na świecie. Przyciąga gości z całego świata, również słynną biblioteką. I właśnie w niej bohaterka odkryje coś, co zmieni jej przyszłość i wyjaśni tajemnice z przeszłości. Dziewczynka zaprzyjaźnia się z Freddym, młodym geniuszem-wynalazcą. Dzięki tej parze nieprzeciętnie inteligentnych dzieciaków hotel zostanie uratowany od zniszczenia. Autor zręcznie buduje napięcie w poszczególnych tomach, a wyzwania, którym muszą sprostać bohaterowie są dość nietuzinkowe. Klimat jest pełen uroku i ciepła oraz tego, co mole książkowe uwielbiają – zagadek słownych i wzmianek o innych książkach. Podoba mi się bardzo, że na bohaterów autor wybrał dzieci, których supermocami są ciekawość świata, inteligencja, oczytanie i empatia. Nie mam pojęcia, dlaczego każdy tom serii przełożyło trzech innych tłumaczy, ale w lekturze zupełnie nie jest to odczuwalne. A tak w ogóle, dla mnie literatura middle grade, czyli taka dla dzieci 8-12 lat, to czysty, błogi eskapizm i zawsze z entuzjazmem witam kolejną dobrą książkę.

Burzliwe czasy – Mario Vargas Llosa
  • przeł. Marzena Chrobak, wyd. Znak, 2020

Tak, jak uwielbiam Vargas Llosę, tak tutaj, niestety, nie zaiskrzyło… Zainicjowany przez USA zamach stanu w Gwatemali w 1954 roku, pod przykrywką walki z rzekomym komunizmem, a w rzeczywistości po to, by ochronić monopol firmy United Fruit, to temat mało znany. A miał niestety długofalowe skutki, które bezpośrednio wpłynęły na sytuację w całym regionie, np. na przebieg późniejszej rewolucji kubańskiej. Mnogość zwrotów akcji i intryg mogłaby dać rewelacyjną powieść, ale autor na nieszczęście postanowił przedstawić zdarzenia na zmianę z różnych punktów widzenia głównych bohaterów dramatu. Efekt jest chaotyczny, a głos ani motywy żadnej z postaci (w większości charyzmatycznych, jak kochanka narzuconego przez USA prezydenta, zamordowanego w kolejnym puczu) nie zdołały w pełni wybrzmieć. Powieść jest też nierówna, z intrygującym wprowadzeniem, które przeradza się w pogmatwany kalejdoskop nazwisk, by około 150 strony przyspieszyć i wciągnąć, a potem znów stracić tempo po kilku rozdziałach. Wiem, że zdania na jej temat są różne, więc z moim niezadowoleniem mogę być odosobniona. Czytając jednak zamieszczony na końcu książki wywiad, jaki Vargas Llosa przeprowadził z Miss Gwatemali, doszłam do wniosku, że o wiele bardziej wolałabym, żeby noblista napisał zamiast powieści reportaż na temat tamtych zdarzeń.

Ruchomy zamek Hauru – Diana Wynne Jones
  • Audiobook w oryginale; polskie wydanie: przeł. Danuta Górska, Nowa Baśń, 2020

Słynna animacja japońskiego studia Ghibli znacznie różni się od książkowego pierwowzoru i jest jedynie jego luźną adaptacją, pomijającą lub zmieniającą niektóre wątki. Tytułowy czarnoksiężnik w oryginale ma na imię Howl, ale polski wydawca zdecydował się zostawić imię znane z wersji filmowej. Przyznam jednak, że pomimo różnic, oba dzieła są znakomite na swój własny sposób. Fakt, że poznałam animację jako pierwszą sprawił, że miałam już określone wyobrażenie zamku, ale poniekąd stanowiło to wartość dodaną przy lekturze. Książkowa fabuła jest jednak bardziej spójna, główna bohaterka, Sophie, bardziej charakterna, a zakończenie bardziej satysfakcjonujące i przekonujące.

Jeśli czytaliście któreś z powyższych książek albo macie taki zamiar, chętnie się o tym dowiem!

 

 

(Visited 324 times, 1 visits today)