Co zrobiłbyś, gdybyś dostał propozycję nie do odrzucenia? Taką, która od ręki rozwiąże twoje wieloletnie problemy? Jedyny warunek, jaki musiałbyś spełnić, to zrobić coś bardzo, bardzo złego. Przy czym zostałbyś zapewniony, że czyn ten pozostanie bezkarny. Czy, podejmując decyzję, potrafiłbyś oprzeć się społecznej presji? W swoim dramacie Wizyta starszej pani Friedrich Dürrenmatt stawia te oraz kilka innych pytań.
Takie dylematy nie są właściwie niczym nowym, ani w literaturze, ani w życiu; zasadzały się na nich największe greckie tragedie. A jednak jest coś w tym, że na przestrzeni wieków twórcy tekstów kultury wciąż do nich powracają, uparcie stawiając swoich bohaterów przed najcięższymi wyborami. A odbiorcy zadają sobie pytanie: co ja bym zrobił w podobnej sytuacji?
Do podupadłego szwajcarskiego miasteczka przyjeżdża jego dawna mieszkanka. Klara Zachanassian, odkąd przed laty wyprowadziła się z Güllen, dorobiła się wielkiego majątku (oraz siedmiu mężów). Po kilkudziesięciu latach odwiedza rodzinne strony, stanowiące obecnie obraz nędzy i rozpaczy. W Güllen upadł przemysł, jego mieszkańcy klepią biedę. Nawet pociągi coraz rzadziej się tu zatrzymują, a w pustej kasie miejskiej szpera komornik, próbując znaleźć jeszcze coś, co można by zająć za długi. Nic dziwnego, że dawni sąsiedzi Klary – tytułowej starszej pani – traktują jej wizytę jak ostatnią deskę ratunku. Mają nadzieję, że nakłonią Klarę do sypnięcia pieniędzmi i starannie się do tych odwiedzin przygotowują, trenując wdzięk, pochlebstwa i podstęp.
Starsza pani zgadza się obdarować mieszkańców Güllen zawrotną sumą okrągłego miliarda. Stawia jednak wyjątkowy, trudny do spełnienia i budzący odrazę warunek. Początkowo zszokowani gülleńczycy odmawiają, ale myśl o wielkich pieniądzach nie daje im spokoju…
„Życie jest poważne, sztuka wesoła”
Od tego momentu komedia, jaką z początku wydawała się być Wizyta starszej pani, zmienia się w tragedię. Elementy komediowe jednak nie znikają – bo taki jest styl Dürrenmatta. Przewrotny, pełen absurdalnych rozwiązań scenicznych, operujący groteską, przejaskrawieniem i czarnym poczuciem humoru. Wizyta starszej pani nosi podtytuł „Tragiczna komedia w trzech aktach”. Tyle, że wszelka komiczna forma jest jedynie pretekstem. Jak pisze Dürrenmatt w adnotacjach do sztuki, śmiech czyni trudne sytuacje po prostu bardziej znośnymi – ale kiedy wybrzmi, zasadnicze pytania przecież pozostają. Takie, przy których nie można się wymigać od odpowiedzi.
W Wizycie starszej pani Dürrenmatt bierze na warsztat ludzką chciwość oraz mechanizmy społeczne. Ukazuje, jak działają społeczna presja oraz zbiorowa odpowiedzialność, w których jednostkowe poczucie winy się rozmywa. Mieszkańcy Güllen są oburzeni propozycją Klary, ale jednocześnie bardzo ich ona nęci. W końcu tak długo żyli, jak mówią, w „gorzkiej biedzie”, czekając na cud, który uratuje ich miasteczko. Ten rozziew pomiędzy moralnymi zasadami a pojawiającymi się możliwościami wywołuje w nich dysonans poznawczy. Obserwujemy, jak stopniowo zaczynają uruchamiać się u nich kolejne psychologiczne mechanizmy jego niwelowania – racjonalizacja swojego postępowania, szukanie kozła ofiarnego, uznawanie słuszności postępowania grupy…
W innych warstwach Wizyta starszej pani jest opowieścią o zdradzie, zemście oraz – o kobietach. O ich przedmiotowym traktowaniu, za które Klara bierze odwet, m.in. zmieniając mężów jak rękawiczki, uprzednio wydrenowawszy ich z wszystkiego, co mieli do zaoferowania.
„Z nami stanie się to samo, co teraz z panem…”
Jaki będzie finał tej historii? Jak postąpią mieszkańcy Güllen? Czy ostanie się choć jeden sprawiedliwy? Wizyta starszej pani ma w sobie spory ładunek emocjonalny. Każdy z nas mógłby być gülleńczykiem. We wskazówkach inscenizacyjnych Dürrenmatt pisze, że są to „tacy sami ludzie, jak my wszyscy. Nie powinno się ich przedstawiać jako złych ludzi, bynajmniej”. Jeśli macie wolne półtorej godziny, a w pobliżu bibliotekę, w której ten dramat jest na półce, zachęcam, sięgnijcie po niego. Uprzedzam jedynie, żeby nie czytać przedtem żadnych opisów, bo łatwo można pozbawić się zaskoczenia!
Sztuka została napisana w 1956 roku i rozgrywa się we współczesnych Dürrenmattowi czasach. Gdyby jednak wydawało wam się, że futra Klary wraz z całymi didaskaliami zalatują naftaliną (choć ja nazwałabym to urokiem dawnego tekstu), to do wizji dramaturga w wyobraźni dodajcie technologię, a wspólnotę miasteczka zamieńcie na wspólnotę mediów społecznościowych oraz „opinii publicznej”.
W zasadzie, przynajmniej jedna taka wizja już powstała. Czytając Wizytę… myślałam o pierwszym odcinku serialu Black Mirror. Ulubiona członkini brytyjskiej rodziny królewskiej zostaje porwana. Porywacz grozi, że ją zabije, chyba, że zostanie spełniony jeden warunek – premier odbędzie na wizji stosunek ze świnią. Brytyjczycy początkowo zachowują się tak jak mieszkańcy Güllen. Pełni oburzenia sympatyzują z premierem, uznając żądania za absurdalne. Kiedy jednak okazuje się, że porywacz, podobnie jak Klara Zachanassian, nie żartuje, sytuacja zaczyna się zmieniać… Choć motywy działania Klary i porywacza różnią się od siebie, zarówno obraz Charliego Brookera i Otto Bathursta, jak i tragikomedia Friedriecha Dürrenmatta trafnie przedstawiają pułapkę konformizmu i społecznej presji.
(Wszystkie cytaty pochodzą z książki).
Friedrich Dürrenmatt, Wizyta starszej pani, przeł. Irena i Egon Naganowscy, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1988