Slow Reading ma już rok! Minął błyskawicznie. Za mną dwanaście miesięcy czytania, pisania, rozmawiania o książkach i tworzenia miejsca w sieci dla wyjątkowych czytelników. Takich, którzy chcą dostawać rzetelne, przemyślane teksty o wartościowych książkach. Czyli dla Was 🙂
Jak powstało Slow Reading?
Pobudki do założenia Slow Reading były dwie: pasja i sprzeciw. Zacznijmy od pasji.
Pomysł, żeby pisać blog kiełkował we mnie od dawna. Nie chciałam trzymać dla siebie tych wszystkich przemyśleń, które zawsze kłębią się we mnie po lekturze. Kocham czytać książki, ale równie mocno uwielbiam o nich rozmawiać. Książki są wspaniałą trampoliną do inspirujących dyskusji na przeróżne tematy. Chciałam utrwalić moje refleksje oraz podzielić się nimi z innymi. Z myślą, że może skorzystać z nich ktoś, kto poszukuje dobrych, dających do myślenia książek. Niekoniecznie najnowszych bestsellerów. I tak dochodzimy do sprzeciwu.
Zanim założyłam Slow Reading czytałam regularnie kilka blogów książkowych. Czytam je i cenię nadal. Jednak sporą część książkowej blogosfery omijałam szerokim łukiem – i wciąż to robię. Dlaczego? Ponieważ irytuje mnie wszechobecny konsumpcjonizm, również książkowy. Jest spora presja, tworzona m.in. przez część książkowych blogerów do spółki z wydawnictwami, nie tyle na to, by czytać więcej książek – ale by kupować ich więcej. Oczywiście nowości.
W tym wyścigu nie liczy się książka jako treść, ale jako towar. Dlatego w takim modelu można pisać o literaturze byle jak. Brać do „recenzji” wszystko, jak leci. I tworzyć potem płytkie teksty, bez zastanowienia się nad tematem. Właściwie chodzi w nich tylko o odpowiedź na jedno pytanie: warto, czy nie warto przeczytać, a w domyśle – kupić? To są teksty jednorazowe, których autorzy i autorki liczą się z tym, że za kilka tygodni będą już nieaktualne. Pojawi się nowy „bestseller” i „must read”, więc po co brać odpowiedzialność za słowa?
Ja jednak nie muszę wsiadać na tę karuzelę wiecznej promocji. Dlatego że czytanie nie jest dla mnie konkursem na ilość, ani na rozmiar biblioteczki. Myślę nad tym, co piszę. Czytam wnikliwie i recenzuję rzetelnie. Nigdy nie namawiam do kupowania książek – tylko do czytania. Uważnego, refleksyjnego i dla przyjemności. Dlatego pierwszy tekst, jaki zamieściłam na blogu, „założycielski”, dotyczy mojej filozofii czytania: Czym jest slow reading?
Po nim pojawiły się jeszcze dwa artykuły na temat tego, jak czytać uważnie – część pierwsza oraz część druga.
Wszystkie trzy teksty cieszą się niesłabnącą popularnością wśród czytelników bloga, ale na głowę bije je artykuł o tym, dlaczego prawie nie kupuję książek. Może jego powodzenie wynika stąd, że wciąż nie jest to zbyt popularna postawa? Sama jestem fanką bibliotek publicznych. W sierpniu pisałam o książkowych nowościach, które od dawna można w nich znaleźć.
Od książek do…
Kiedy uruchamiałam Slow Reading byłam przekonana, że jest więcej takich czytelników jak ja – dla których liczy się jakość, a nie ilość. Sama statystyka podpowiada, że musi tak być 😉 Nie pomyliłam się. Ogromnie cieszę się, że jesteście, czytacie, komentujecie. Że udostępniacie moje teksty. Że dzielicie się swoimi przemyśleniami – tutaj, na Facebooku i na Instagramie oraz w prywatnych wiadomościach do mnie. Bardzo Wam dziękuję!
Cieszę się, że znajdujecie na Slow Reading kolejne dobre lektury, w recenzjach, w zestawieniach, albo w cyklu „Zainspiruj się”, w którym dzielę się ciekawymi cytatami z przeczytanych książek. Równie dużo ja czerpię inspiracji od Was, gdy w komentarzach lub na swoich blogach podsuwacie mi godne uwagi tytuły.
Jedne książki prowadzą do następnych. W taki też sposób staram się pisać recenzje – rozpatrując teksty w pewnym kontekście. Pokazując nawiązania i podobne tropy, które można znaleźć w innych książkach. Bliskie jest mi to, co pisze Pierre Bayard o literaturze jako systemie odniesień. Dobrze mieć szerszy pogląd i łączyć kropki 🙂
Czytanie jest wspaniałą przygodą. Blogowanie, choć czasochłonne, też się taką okazało. Największą wartość w nim stanowią dla mnie rozmowy o lekturach z ludźmi, z którymi pewnie nigdy nie spotkalibyśmy się w cztery oczy. Czasem te internetowe pogawędki o książkach prowadzą do rozmów o życiu i owocują nowymi, wspaniałymi znajomościami – na żywo i na odległość 🙂
Będzie mi bardzo miło, jeśli zostawicie komentarz pod tym wpisem. Może jest coś, czym chcecie się ze mną podzielić – przemyślenia, pytania? Komplementy? Ulubione wpisy? Krytyka? 🙂 Piszcie śmiało! I zostańcie ze Slow Reading na kolejny rok!