Polska wydaje się całkiem fajnym miejscem do mieszkania. Pod warunkiem, że zarabiasz powyżej średniej, jesteś młody, masz stabilną pracę. Nie masz problemów zdrowotnych, a jeśli już, to korzystasz z prywatnej opieki medycznej. Na wszystko w życiu ci starcza, twoje dzieci nie chorują i nie masz większych zmartwień poza takimi, jak dokąd jechać na wakacje. Wtedy państwo nie jest ci do szczęścia potrzebne. Możesz sobie spokojnie żyć w swojej bańce szczęśliwości.
Wystarczy jednak, że znajdziesz się w sytuacji, gdy od państwa i jego przedstawicieli będziesz potrzebował pomocy. Gdy padniesz ofiarą przestępstwa i będziesz szukał sprawiedliwości. Co robi w takich sytuacjach Polska? Justyna Kopińska odpowiada: Polska odwraca oczy. A czasem jeszcze gorzej: robi z obywatela idiotę i za plecami się z niego śmieje.
Głos sumienia
Niewielka objętościowo, lekka Polska odwraca oczy Justyny Kopińskiej powinna ważyć z tonę – tak wiele zawiera w sobie ludzkiego cierpienia. Szesnaście reportaży, a każdy z nich odsłania Polskę, o której możesz nawet nie wiedzieć, że istnieje. I tak właściwie jest – pewne sprawy, jak np. przemoc wobec dzieci w szpitalu psychiatrycznym w Starogardzie Gdańskim, nie wyszłyby na światło dzienne, gdyby nie Justyna Kopińska.
Kopińska jest cenioną i nagradzaną reporterką. Na warsztat bierze trudne i zagmatwane przypadki. Często takie zamiatane pod dywan pod presją układów. Sama mówi:
Takie sprawy, jak znęcanie, przemoc, gwałty, w Polsce, wobec polskiego (…) wymiaru sprawiedliwości (…) naprawdę nie mają dużego znaczenia. Bardziej skupiamy się na malwersacjach finansowych (…), na kradzieżach (…).
To ona jest głosem tych, którzy już nie mają sił walczyć o prawdę. Bohaterowie jej reportaży to często ludzie, którzy zostali tak sponiewierani przez system, że utracili wiarę w sprawiedliwość, a nawet w elementarną ludzką przyzwoitość czy współczucie. Aleksandra – tłumaczka z Elbląga, która została zgwałcona przez ratowników medycznych podczas wyjazdu służbowego do Kaliningradu i której oprawcy, mimo uznania winnymi, nie trafili za kratki. Agata – naczelniczka urzędu miasta w Zduńskiej Woli, która odważyła się sprzeciwić prezydentowi miasta, wymuszającemu haracze od pracowników. Wychowankowie ośrodka sióstr boromeuszek w Zabrzu, nad którymi opiekunki znęcały się przez wiele lat.
Dziennikarka bierze na warsztat „przypadki beznadziejne”, takie, w których „już nic się nie da zrobić”, bo organy prawa ukręciły im łeb w imię chorych interesów grup nacisku. Kopińska wyciąga trupy poupychane w szafach i pyta, po czyjej stronie stoi prawo.
Liczy się bohater, nie reporter
Justyna Kopińska publikuje w „Dużym Formacie” – i tam ukazały się pierwotnie wszystkie reportaże zebrane w książce, oprócz Spokojnego snu Anny, będącego zapisem rozmów z żoną mordercy Mariusza Trynkiewicza. Część z nich czytałam wcześniej w „Dużym Formacie”, ale ich ponowna lektura była dla mnie tak samo mocnym doświadczeniem, jak za pierwszym razem. Najtrudniej było mi zmierzyć się z tymi reportażami, które opowiadają o brutalnej przemocy wobec dzieci. Nie byłam w stanie czytać ich jednym ciągiem, musiałam robić przerwy na oddech.
Polska odwraca oczy ma wielką siłę rażenia, ale nie wynika ona z literackiego dramatyzmu. Same sprawy, o których pisze Kopińska, są tak bulwersujące, że nie potrzebują tabloidowego przejaskrawiania. Justynie Kopńskiej daleko do zmanierowanego stylu wszechwiedzącego reportera. O tym, co się wydarzyło pozwala opowiedzieć w prostych słowach swoim bohaterom. A potem zestawia ich wypowiedzi z opiniami przedstawicieli władz, uzasadnieniami sądów, poglądami sprawców. Na podstawie tej konfrontacji czytelnik sam wyciąga wnioski.
Styl Justyny Kopińskiej cechuje lapidarność. Umieć pisać zwięźle i dosadnie jest wielką zaletą każdego reportera. Cenię ją też za rzetelność. Materiały do swoich tekstów zbiera długo i starannie przygotowuje się do pracy. W jednym z wywiadów opowiadała, że z napisaniem głośnego reportażu Oddział chorych ze strachu zwlekała, bo miała świadomość, że brakuje jej odpowiedniego warsztatu. Poświęciła więc dwa lata na jego doskonalenie i dokształcanie się. To prawdziwe dziennikarstwo z najwyższej półki.
Jako reporterka Kopińska jest dociekliwa, nie pozwala zbić się z tropu, wraca i zadaje kolejne niewygodne pytania. Nie zadowala się łatwymi odpowiedziami. Drąży temat tak długo, aż dokopie się do prawdy. Czasem układ jest tak mocny, że Kopińskiej nie udaje się przebić przez mur kłamstw i zmowy (jak np. w reportażu Nie jestem psem. Narkotykowy układ w więzieniu w Płocku o mafii rządzącej tamtejszym więziennictwem). Niemniej tworzy wyłomy tam, gdzie nikt wcześniej nie zdołał niczego zdziałać.
Polska otwiera oczy
Justyna Kopińska jest godną reprezentantką czwartej władzy. Jej teksty kruszą beton i okazuje się, że sprawy, które od dawna były zamknięte, „niewykonalne”, daje się jednak odblokować. Reportaże, dzięki którym tak się stało, są w zbiorze Polska odwraca oczy uzupełnione o odpowiednią informację od autorki. Naiwnością jednak byłoby oczekiwać, że jedna dziennikarka jest w stanie zmienić nasz kraj. I czy w Polsce potrzeba dopiero głośnego reportażu w gazecie, by coś drgnęło i prawo zadziałało, jak trzeba?
Niestety, z tekstów Kopińskiej wynika, że system sam dobrowolnie się nie zmieni. Wydawałoby się, że prawie trzydzieści lat po upadku komunizmu żyjemy wreszcie w państwie prawa. Polska odwraca oczy pokazuje, że choć ustrój się zmienia, to ludzie, którzy go tworzą – nie. Przeciętnego obywatela, który szuka sprawiedliwości, system nadal trzyma za twarz i każe tańczyć do swojej melodii. Unia? Konstytucja? My i tak będziemy robić swoje. No bo kto nam podskoczy? W dodatku patologiczne układy są jak hydra. Co z tego, że czasem polecą głowy, skoro na miejsce każdej ściętej w kolejce czeka kilka następnych?
Bardzo chciałabym wierzyć, że to nie system jest przegniły. Że to pojedynczy ludzie nawalają – ignoranccy urzędnicy, niekompetentni lekarze, oportunistyczni policjanci. Kiedy czyta się jeden po drugim reportaże w Polska odwraca oczy, bardzo trudno tę wiarę zachować.
Po lekturze całej książki nasuwa się jeszcze jeden wniosek. Wyraźnie widać, że patologia rodzi patologię. Osoby krzywdzone w dzieciństwie często wyrastają na dorosłych z wypaczonym postrzeganiem rzeczywistości. Podobnie dorosłym, długotrwale doświadczającym przemocy, zmienia się obraz świata. Małe są szanse na to, że będą potrafili samodzielnie powrócić na właściwe tory – zwłaszcza jeśli wcześniej ich wołania o pomoc zostały zignorowane przez powołane do tego instytucje. Tak się nakręca spirala dramatów. Państwo polskie w swej indolencji rozkłada bezradnie ręce, a my dopiero gdy już dojdzie do tragedii, pytamy, gdzie były służby i dlaczego nikt wcześniej nie zareagował na sygnały.
Przeczytajcie Polska odwraca oczy. Gwarantuję, że inaczej spojrzycie na wiele spraw.
Justyna Kopińska, Polska odwraca oczy, Świat Książki, Warszawa 2016